Marcin Wroński zakończył swój retro cykl kryminalny, ale jednak ma dla
nas małą (no dobrze, całkiem sporą) niespodziankę. Zyga Maciejewski
powraca. Autor przekazał w nasze ręce cykl opowiadań o swoim lubelskim
komisarzu. I okrasił go dodatkową niespodzianką – uwielbiam takie
smaczki. Dostajemy trzy dodatkowe historie o Maciejewskim napisane przez
Ryszarda Ćwirleja, Roberta Ostaszewskiego oraz Andrzeja Pilipiuka.
Przyznaję, że miałam obawy i nie chciałam zaczynać tej książki. Okazja, by spotkać ulubionego komisarza wygrała jednak z widmem ostatniego spotkania.
Książka jest świetna. Dostajemy kilka opowiadań, każde inne, ale wypełnione po brzegi Zygą i jego światem. Poznajemy nowe zagadki kryminalne, które ze spokojem i łatwością Sherlocka Holmesa nasz bohater rozwiązuje. Także my, czytelnicy, mamy zabawę – jak w kalejdoskopie zmieniają się czas oraz miejsce akcji, w którą zostajemy wciągnięci po uszy.
Myślę, że na książkę skuszą się nie tylko fani kryminałów oraz twórczości Marcina Wrońskiego. To książka dla każdego, kto lubi dobrą zabawę, zagadki i małe skoki w czasie.
Przyznaję, że miałam obawy i nie chciałam zaczynać tej książki. Okazja, by spotkać ulubionego komisarza wygrała jednak z widmem ostatniego spotkania.
Książka jest świetna. Dostajemy kilka opowiadań, każde inne, ale wypełnione po brzegi Zygą i jego światem. Poznajemy nowe zagadki kryminalne, które ze spokojem i łatwością Sherlocka Holmesa nasz bohater rozwiązuje. Także my, czytelnicy, mamy zabawę – jak w kalejdoskopie zmieniają się czas oraz miejsce akcji, w którą zostajemy wciągnięci po uszy.
Myślę, że na książkę skuszą się nie tylko fani kryminałów oraz twórczości Marcina Wrońskiego. To książka dla każdego, kto lubi dobrą zabawę, zagadki i małe skoki w czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz