środa, 28 sierpnia 2024

Szeptanka - Karolina Głogowska

Helena zostaje wyrzucona ze szkoły, z prestiżowego gdańskiego liceum. Piętnastolatka cierpi na niewyjaśnione napady szału. W ramach kary nie wyjeżdża na wcześniej zaplanowany obóz, lecz ląduje wraz z rodzicielką na wsi. Na wsi, u babci i prababci, których tak w zasadzie nie zna. Światełkiem w tunelu okazuje się chłopak z sąsiedztwa -"Buba", z którym dziewczyna spędza wakacyjny czas.

Matylda ma problemy. I to przez duże P. Córka stwarza problemy wychowawcze, ex-mąż wykazuje znikome zainteresowanie córką, traci pracę i co gorsza wraca do domu rodzinnego, z którego szybko wyfrunęła. 

Czy coś tym dwóm kobietom może się jeszcze nie udać? Oczywiście! Dom, w którym zamieszkują nawiedza duch. A rodzinne relacje pęcznieją od niedomówień. 


Bardzo rzadko mam tak, że po przeczytaniu książki  nie wiem jak zachęcić do niej innych fanów literatury. Teraz nastąpił ten przypadek. Bo co tu zachwalać?

* Okładkę? Bardzo fajnie zaprojektowana przez Mariusza Banachowicza. Kwiaty - maki i chabry nawiązują do miejsca akcji, czyli wsi. Tuż przy wianku z polnych roślin widać krople krwi - zapowiedź zbrodni.

* Grafika wewnątrz książki jest spójna z okładką. Na początku każdego rozdziału pojawia się czarno-biały rysunek chabrów i plam (wody? krwi?).

* Narracja - prowadzona jest na dwa głosy - matki (Matyldy) oraz córki (Heli), co pozwala nam lepiej poznać bohaterki, ich zachowania oraz uczucia.

* Historia - jest ciekawa i nietuzinkowa. Mamy nie tylko dobrze przedstawione relacje międzypokoleniowe, ale także problemy w komunikowaniu się poszczególnych kobiet z rodu. Ważnym aspektem budowania (a właściwie nie budowania) relacji partnerskich z mężczyznami, tworzenia spójnej komórki rodzinnej. Gdy buzują w nas emocje i wątpliwości kogo wspierać i komu przyznać rację w waśniach, stopniowo na scenę wkraczają wydarzenia z pogranicza horroru - zaczyna się od znikających przedmiotów, poprzez pojawienie się ducha, a kończy... to już musicie odkryć sami. Bo zakończenie jest zaskakujące. Opowieść ma swój klimat, lekko tajemniczy, czasami straszny. Wartka akcja nie pozwala nam nawet na chwilę odłożyć książki na bok.

* Bohaterowie - Matylda i Hela, są centralnymi postaciami opowieści. Matka stara się za wszelką cenę chronić córkę, dać jej lepsze życie niż ona sama miała. Bardzo się stara być samowystarczalną i niezależną matką nastolatki, ale sama nie zawsze jest w stanie zapanować nad własnym życiem. Hela wydaje się typową nastolatką - nie myśli o dalekiej przyszłości, chce skosztować życia. Ma trudne relacje z matką, szwankuje komunikacja. Nie tylko ze względu na przeżycia Matyldy (brak ojca) i powielenie tego wzorca w wychowaniu Heleny, ale także fakt, że sama Hela nie rozumie tego co się z nią dzieje. Nie potrafi nazwać swych strachów... Postaciami drugoplanowymi wartymi wspomnienia jest babcia Róża - surowa i wymagająca, głównie wobec swojej córki Matyldy. Więcej serca potrafi okazać wnuczce. Prababcia Lólka - jest jak chór z dramatów - jest ciuchutko, stanowi tło, ale gdy otworzy usta jest w stanie podsumować dosadnie całą sytuację. Osobą spoza rodziny jest Celina - silna, niezależna kobieta, która potrafi żyć sama dla siebie. 

* Język powieści - świetne połączenie słownictwa używanego przez młodzież oraz gwary kociewskiej wsi, którą używa prababcia Lólka. Takie zastosowanie przeciwstawnego słownictwa - miasto kontra wieś; starzy (dorośli ludzie) kontra młode pokolenie ukazuje dwa odmienne światy, które koegzystują obok siebie.


Nie warto zachwalać. Szkoda marnować czas na gadanie (czy też pisanie). Trzeba brać książkę w rękę i dać się ponieść świetnie napisanej powieści. I przekazywać ją dalej...


Dziękuję Wydawnictwu Mięta za egzemplarz książki do recenzji. 


wtorek, 20 sierpnia 2024

Uważaj na siebie - Jakub Bączykowski

Główny bohater, Paweł wraz ze swoim partnerem oraz psami porzucają warszawskie korporacje i zgiełk stolicy, by zamieszkać w uroczej chatce na Podlasiu. Próbują zwolnić tempo życia, odsapnąć, wyciszyć się. I cieszyć się wspólnym życiem we dwoje. Mężczyźni nawiązują znajomości we wsi, cieszą się sympatią mieszkańców i... rozkręcają swój biznes - Paweł przejął prowadzenie sklepu spożywczego po pani Marysi. 

Wiejską sielankę przerywa pojawienie się we wsi nowej mieszkanki. Kobieta kupuje dom, w którym Paweł przeżył tragiczną historię. 

Co stanie się tym razem?


Książka jest kontynuacją losów bohaterów wydanej w zeszłym roku powieści "Stanie się coś złego". Miałam obawy, że braki czytelnicze pogrzebią moją radość z nowej powieści. Jednak nie - Autor świetnie wplatał w nową historię wątki z wyjaśnieniem i krótkim nawiązaniem do wcześniejszych losów bohaterów. Ułatwiało to odnalezienie się w relacjach poszczególnych postaci.

Paweł to idealny bohater pierwszoplanowy. Tfu, właściwie idealny materiał na pierwszoplanową postać. Jest arogancki, samolubny i egocentryczny. Potrzebuje chwili czasu, żeby dostrzec innych ludzi i ich potrzeby. Uważa, że świat kręci się wokół niego - cokolwiek by się nie działo, to zawsze świat jest przeciwko niemu. Trudny charakter, podkręcają jeszcze ataki zazdrości i wiecznie galopujące czarne myśli, że stanie się coś złego. 

Na tle innych osób - spokojnego i opanowanego Sebastiana czy sympatycznej i pomocnej Beaty (matkę pomijam, bo to podobny typ do naszego bohatera), Paweł wydaje się przerysowany. Ale to wokół niego kręci się opowieść. To on napędza akcję i to dzięki temu zwariowanemu facetowi powieść czyta się wartko.

Czy go polubiłam? Raczej nie, ale jego postać zmusiła mnie do zastanowienia jak ja radzę sobie w sytuacjach stresowych. Czy każdy z nas tak mocno wszystko przeżywa? A tylko nieliczni to uzewnętrzniają? 


Po opisie książki liczyłam na kryminał. Dostałam jednak fajną i zabawną powieść obyczajową z wątkiem kryminalnym. Czy żałuję? W życiu! Bohaterzy są świetnie przedstawieni, wątki obyczajowe dobrze rozpisane, intryga kryminalna - czy raczej małe tajemnice, była uzupełnieniem zwykłych codziennych zmagań z rzeczywistością. Praca w sklepie, problemy finansowe, dbanie o najbliższych czy chwilowe "załamki" dotykają każdego nie ważne czy mieszka w wielkim mieści czy małej wsi, której mieszkańcy potrafią zawalczyć ze stereotypami. Bo pozory bywają mylące, warto poznać drugiego człowieka. Bo jak w książce, zawsze coś cię zaskoczy. 



Bardzo dziękuję Wydawnictwu Mięta za książkę do recenzji. 



czwartek, 15 sierpnia 2024

Bóg, Honor, Seks, Ojczyzna - Jarosław Derkowski

Słyszałam opowieści, że ludzie wybierają książki z polecenia znajomych, czytają książki jednego autora/autorki lub wybranego nurtu literackiego... Ja jestem chodzącym chaosem - robię to, co oni i... zaskakująco często wybieram książki, bo:

- okładka była fajna (cykl "Kłamca" skradł tak moje serce),

- lubię dane wydawnictwo,

- tytuł mnie zaintrygował,

- pomyślałam, że będzie się działo...

lub jak w tym przypadku - będzie ostro, soczyście i obrazoburczo. 


Sama okładka przyciąga wzrok. Litery B, H, S i O intrygują... potem dostrzegamy cały tytuł. Czarno-białe zdjęcie (z dodatkiem bieli i czerwieni) autorstwa Bubusławy Górny wywołuje masę emocji - lekki chichot, zadumę, oburzenie (szczególnie przy prezerwatywie i cierniowej koronie). Ale świetnie współgra z tytułem - jest jego graficzną prezentacją. 

Autor w kilku słowach wprowadza nas w swój świat - opowiada o swojej fascynacji muzyką i słowem, dziękuje recenzentom, bliskim za pomoc i wsparcie przy realizacji tego projektu. Ale przede wszystkim ostrzega nas, przed tym co możemy znaleźć w jego publikacji. Że nasze uczucia religijne lub patriotyczne mogą zostać urażone. Może kogoś to odstraszyło od czytania... Ja jednak należę do tych osób, które lubią poznać i wyrobić sobie własne zdanie o książce.

A sama publikacja zaczyna się od śmierci narratora przy porannym piciu kawy. A potem... Spokojnie, nie ma fontann krwi, za to pojawia się strumień myśli. Myśli, które autor wyciąga jak iluzjonista powiązane szarfy z kapelusza. Każda inna, a jednak coś je łączy... W pierwszej kolejności pojawia się ciężarna córka, uczucie zdziwienia, że uległa zmianie - dorosła, jej ciało nosi małego człowieka, a przecież to kiedyś ją ojciec-narrator nosił i dbał o nią. Pojawia się żona - narrator przeskakuje do pierwszego spotkania, przypomina sobie pierwsze relacje z dziewczynami, młodymi kobietami. Ukazuje nam swoje myśli na temat pierwszych doznań seksualnych i żądz. Jego myśli biegną dalej, strona po stronie ukazując nam wewnętrzny monolog, strumień myśli, który każdy (albo prawie każdy ma w głowie). 


Moje odczucia po przeczytaniu książki są ambiwalentne. Choć nie przepadam za tak nagromadzonymi w publikacjach czyimiś rozważaniami, to tu dałam się w to wciągnąć. Zawsze wydawało mi się, że to kobiety tak przeskakują z tematu na temat w swej głowie - myślą o tym co zrobić do jedzenia, by skończyć na wymienia opon w samochodzie. Tu mężczyzna zaprosił mnie do swej głowy i okazało się, że jest tam też bogato... od myśli, uczuć i rozważań. Pewnym rozczarowaniem była pewna "poprawność" w przedstawieniu tych "kontrowersyjnych" tematów jakimi miały być Bóg, honor, seks i ojczyzna. Może nie liczyłam na obraz a'la Christian Grey, ale na odrobinę pikanterii tak. Mało też było dla mnie Śląska, choć na plus jest pojawienie się slunskiej godki. Za to nawiązania muzyczne mnie urzekły - odświeżyłam sobie stare i nowsze hity.


Samą publikację oceniam na 6/10, gdyż brakło mi tego kopa, po którym nie mogłabym się podnieść, a który zmusiłby mnie do przeanalizowania poruszanych przez autora tematów. 



Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl 



czwartek, 8 sierpnia 2024

Bez filtra - Małgorzata Stasiak

Oto ona. Cała na biało ;) Albo w innym outficie, ważne że z widocznym logo producenta. 

Na twarzy nowy podkład/puder/cienie do powiek/szminka. Wszystko wcześniej zachwalane i polecane na Insta. Idealna rodzina, idealne zdrowe potrawy, dom jak z rozkładówki pisma Super-chawira i oczywiście pani domu też idealna. A jeśli pojawią się zmęczenie lub nie daj Boże pierwsze objawy starzenia, to skorzysta z polecanych produktów drogich marek. 

Oto ona - Aldona, która doprowadziła swe życie (oraz swojej rodziny) do perfekcji, krótkie filmiki, relacje i foty wrzuca na Instagram. Tam wszystko jest piękne, cukierkowe, idealne. Dba o swój image w sieci, zdobywa sponsorów, niestety cierpią na tym relację z bliskimi - rodziną i przyjaciółmi.

Bo w prawdziwym w życiu bywa przecież różnie. Możesz wstać lewą nogą, przypalić mleko (to kokosowe oczywiście), lub jak Aldona lekko "zaszaleć".

Rodzina nie wytrzymuje presji bycia na świeczniku i komentowania życia przez obcych ludzi. Mąż wraz z córką wyprowadzają się z domu. Syn się buntuje, przy matce trzyma go tylko dobra kuchnia. Bohaterka idzie pożalić się przyjaciółce i porzuca swą zdrową dietę częstując się konopnymi ciastkami. Po powrocie do domu, by przegnać swe smutki, pije wino. A wszystko przez nich - jak rodzina może nie doceniać jej starań, pracy i poświęceń? Po tej wybuchowej mieszance kobieta wyraża swe emocje wulgarnym napisem i... (to musicie sprawdzić sami).

Pojawia się policja, szkolny stróż i rodzina z odsieczą. Jednak Aldona musi ponieść karę - sąd skazuje ją na trzy miesiące kar społecznych. Schronisko, dom kombatanta i dom samotnej matki, to nie są miejsca, w których można było do tej pory spotkać naszą Instagramową trendsetterkę. Czy zmieni swe zachowanie? Czy życie w sieci okaże się ważniejsze? I czy gorący internetowy flirt nie okaże się gwoździem do trumny? ;)



Podchodziłam do tej książki jak do jeża - byłam jej ciekawa a z drugiej strony mnie przerażała. Bo co ja wiem o Insta? Nie podążam za modą, znanych i sławnych też nie specjalnie potrafię wymienić, dietę preferują bogatą w orzechy oraz ciastka. Bycie rozpoznawalną również nie jest moim priorytetem. Jednak debiut Małgorzaty Stasiak jest paszkwilem literackim. Autorka pokazuje podkoloryzowany świat trendsetterki, wyidealizowane posty w social mediach oraz płytkość uczuć i relacji w prawdziwym, realnym życiu. Poprzez dość absurdalne zachowania bohaterki pokazuje miałkość życia ukazanego w Internecie. 

Język, którym posługują się bohaterowie jest pompatyczny, plastikowy i sztuczny (tu przoduje Aldona). A oni sami są głupi i puści. Tak przedstawiony świat idealnie, jak na Insta przystało, pokazuje nam sztuczność tego tworu. Satyryczny wydźwięk pozwala nam chichotać podczas czytania, ale także zmusza nas do refleksji nad naszym życiem, nad mediami i światem w nim prezentowanym. Najgorzej, że przedstawianym przez nas samych. Jakby w życiu liczyły się tylko "lajki". A przecież jest inaczej. 

Prawda...?



Dziękuję wydawnictwu Mięta za egzemplarz książki do recenzji. 


czwartek, 1 sierpnia 2024

Jaga - Katarzyna Berenika Miszczuk (część 5)

Młoda Jaga ucieka z domu, by spełnić swe marzenie. Chce objąć posadę szeptuchy po swojej zmarłej babci Radomile. Gdy przybywa do małej wsi natyka się na same utrudnienia - chatka została splądrowana, brak w niej specyfików i leków sporządzanych przez poprzednią szeptuchę. Jaga też nie wzbudza zaufania u mieszkańców Bielin. Gotówka kurczy się w zastraszającym tempie, a kilku petentów chce płacić tylko jajami i mlekiem. Na domiar złego po wsi krążą słowiańskie demony - zmory, wilkołaki i biesy. Jak z tym wszystkim poradzi sobie młoda i pyskata Jarogniewa?

Musicie to sprawdzić. Uchylę tylko rąbka tajemnicy, że pomocną dłonią służą jej miły, choć ciapowaty żerca Mszczuj oraz ognisty bóg Swarożyc.


Jak moje wrażenia po lekturze?

Pierwsze skojarzenia od razu poszybowały do babci Weatherwax stworzonej przez Terry'ego Pratchett'a. Jarogniwa jest pyskata, zadziorna, silna i pewna siebie. I podobnie jak czarownica ze Świata Dysku nigdy się nie gubiła, doskonale wiedziała gdzie jest, tylko wszystko inne nie było na swoim miejscu. Zawsze zazdroszczę ludziom takiej pewności siebie - że są we właściwym miejscu i czasie, a reszta świata po prostu musi się dostosować to ich wymogów. Nawet jeśli mówimy o wilkołakach czy innych demonach naprzykrzających się mieszkańcom wsi. 

Pojawiają się także ubożęta - delikatna pomoc w domu podarowana przez Swarożyca. Jako fanka Świata Dysku mam słabość do małych wolnych ludzi (The Wee Free Men). Natomiast Mszczuj - młody, początkujący żerca jest przedstawiony jako troszkę ciapowaty mężczyzna, ale bardzo pomocny i z wielkim sercem. Wspiera Jarogniwę w jej początkach pracy, dba o mieszkańców. Słowiański bóg Swarożyc jest  postacią zwiastującą kłopoty. A może lepiej zabrzmi, gdy stwierdzę, że zwiastuje nadciągające przygody.

Autorka z łatwością maluje obraz nie tylko głównej bohaterki, ale także poszczególnych mieszkańców wsi. Każdy ma jaką charakterystyczną cechę, czymś się wyróżnia. Z gracją wplata również w akcję książki wierzenia słowiańskie. Całość czyta się lekko. Bywa mrocznie, zabawnie i kusząco. Idealna lektura na wieczór.

Książka jest nowym wydanie przygód Jagi, szeptuchy z Bielin. Nowa okładka nawiązuje do serii wydawniczej - Kwiat paproci, na jej okładce pojawiają się motywy roślinne. Grzbiet okładki jest w kolorze fioletowym. Każda z poszczególnych części serii ma inny kolor przewodni - ładnie się to prezentuje na półce, każdy poszczególny tom serii jest indywidualny, ale dzięki liściom paproci widać zaznaczony cykl. Podoba mi się tak spójność. 


Czytam tą serię nie w kolejności. Troszkę mnie to denerwuje, bo lubię mieć wszystkie tomy od razu w rękach, żeby móc zagłębić się w opowieściach stworzonych przez autora. A tu mimo, że w pracy mam dostęp do całej serii, to czekam w kolejce na poszczególne części. Świadczy to, że nie tylko mnie ta seria przypadła do gustu :)


Bardzo dziękuję Wydawnictwu Mięta za możliwość recenzji książki "Jaga".

-----

/Na foto wisior z listkiem paproci wykonany przez Bogusławę Dzik/