Po pierwszym niemiłym wrażeniu okazuje się, że piekło to... piękne plaże, super wille, imprezy i odrobina pracy - zdobywanie nowych dusz. Idealne miejsce, prawda? Och, zapomniałabym o najważniejszym - Wiki dostała także klucz, dzięki któremu może pojawić się w każdym miejscu na ziemi i piekle oraz ma super moce - zmienia sukienki, makijaż a nawet wygląd kiedy tylko chce i może stworzyć co dusza (ta martwa) zapragnie.
Z pozoru lekka praca na targu dusz przeradza się w śledztwo, kto stoi za śmiercią naszej bohaterki. Wiktoria nie pogodziła się do końca ze swym losem. Na ziemi został jej ukochany brat oraz Piotr - kolega ze studiów, do którego wzdycha. Mimo bycia Diablicą, często powraca na ziemię i próbuje żyć swym dawnym życiem - wpada do brata na obiad, zalicza kolokwia i wykłady, chadza na studenckie imprezy. Trzeba przyznać, że z każdą stroną snutej opowieści, coraz bardziej podoba jej się w piekle. Na plus jest towarzystwo - jej opiekunem został zabójczo przystojny Beleth, zaprzyjaźnia się też z Azazelem i Kleopatrą. Ach, i te moce. Bo tu, na dole, blisko jądra ziemi wszystko jest możliwe.
Czy dziewczyna odkryje przyczynę swojego zniknięcia z powierzchni ziemi? Czy posiadanie mocy jest... hm... kuszące? I czy da się odzyskać, to co utracone?
Świetna okładka - stylizowana na łuski węża. Kolor okładki oraz ozdobne litery w słowie JA od razu sugerują z kim mamy do czynienia. Sama akcja jest wartka, zabawna i zaskakująca. Nie potrafię dokładnie określić stylu powieści - obyczajówka, lekkie fantasy z nutką romansu? Ważne, że dobrze się czyta. Podoba mi się też idea fajnego, stylizowanego na amerykański sen Piekła. Moje serca skradły też małe smaczki: bal u Szatana jak w klasyce literatury "Mistrzu i Małgorzacie" Michaiła Bułhakowa (mojej ukochanej powieści), kot i jego niezaprzeczalnie wspaniałe zdolności odwiedzania światów oraz cudowna (cudowny? chyba cudowne?) Śmierć.
Powieść "Ja, diablica" Katarzyny Bereniki Miszczuk została wznowiona po 15 latach. Wtedy jej nie czytałam. Teraz natomiast było dla mnie za późno. Nie zrozumcie mnie źle - książka jest bardzo dobra, świetnie się czytało dzięki wartkiej akcji, zabawnym wstawkom czy ciętym ripostom bohaterów. Autorka ma styl, który mi odpowiada. Przy jej książkach zawsze dobrze się bawię. To są publikacje idealne do relaksu. Ale przy tej powieści poczułam się staro. Tak, staro! Studenckie imprezy to już moja przeszłość, fajnie było sobie "odświeżyć" tamten czas. Uważam jednak, że książka skierowana jest do ciut młodszych (niż ja) czytelników.
Dziękuję Wydawnictwu Mięta za książkę do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz