sobota, 24 października 2020

Mój przyjaciel Stefan - Eva Lindstrom

Narratorka zobaczyła go kiedyś w telewizji. Występował w programie przyrodniczym. Potem spotkali się przypadkiem w mieście. Przed sklepem rozerwała mu się torba z zakupami, a ona pomogła mu je pozbierać. Zaczęli rozmawiać. Stefan zarabiał wierceniem dziur, pod półki w sklepach. A gdy go zwolniono rozkręcał własne biznesy.


Opowieść dość nietypowa. Bo choć pojawiają się w niej zwykłe sytuacje, pospolite zawody, to wszystko kręci się wokół sowy. Tak, sowy! Bo Stefan jest sową. W dodatku miłą i przyjacielską. I choć wokół panuje szara rzeczywistość, to on nie rezygnuje ze swych marzeń. I potrafi nawet zarażać wiarą inne osoby.

Ciekawa książka. Zaskakująca, z przesłaniem, a zarazem ciepła - mówi o przyjaźni i realizacji swoich marzeń.

 



piątek, 23 października 2020

Alinka. Złotą gwiazdą kosmos mruga - Ingakku Riukimiuki

Książeczki z Alinką to seria publikacji ukazujących najmłodszym dzieciom świat wokoło. W tej małej kartonówce dziewczynka spogląda w niebo. Alinka opowiada o gwiazdach, kometach i rakietach. W prosty sposób zachęca maluchu do zabaw dźwiękonaśladowczych. 

 

Publikacja ma mały format - idealny do niedużych rączek. Kolory są żywe, ale nie pstrokate. Kształty proste i łatwe do rozpoznania. Tekst wierszowany, krótki  i łatwy do zapamiętania. Część obrazków podpisana.


 

 


czwartek, 22 października 2020

Opowieść podręcznej - Margaret Atwood

Główna bohaterka Freda jest Podręczną w Republice Gileard. Jak sama nazwa jej funkcji wskazuje, ma być pod ręką... Jak rzecz. Dom, w którym przebywa opuszcza tylko raz dziennie, gdy idzie na targ po sprawunki. Komendant i jego Zona na to zezwalają. To chyba jedyna atrakcji w życiu Fredy... czytać jej nie wolno. Zresztą nawet nie ma co czytać - wszystkie napisy zastąpiono obrazkami. Mimo to Podręczna jest ważna. Bo tylko ona może dać dziecko - raz w miesiącu leży (aktywność nie jest wskazana) i czeka, aż komendant ją zapłodni. Przyrost naturalny jest ważny. 

Ale Freda ma też swoje sekrety... I wspomnienia. Pamięta, że kiedyś istniał inny świat. Świat, w którym miała rodzinę, pracę i mogła mówić, to co dusza zapragnie. 

To jednak przeszłość. Teraz mężczyźni wyznaczają jej miejsce w świecie. Wszystkie wolności, przywileje zastąpiły ortodoksyjne wytyczne.

 

Jeśli szukacie akcji, to ta publikacja nie jest dla Was. Tu wszystko płynie powoli. Nawet myśli, choć są buntownicze. Główna bohaterka stawia opór. Najpierw wewnętrzny, a później.... Sprawdźcie sami, bo świat, który przedstawiła Autorka jest przerażający. Zniknęły prawa i wolności kobiet. Stały się jak przedmioty. Pojawiają się, gdy są potrzebne. Dużo tu ideologii, przemyśleń...

 

Książka Margaret Atwood stała się na powrót głośna po nakręceniu na jej podstawie serialu. A ja przypominam ją dziś, bo niestety świat z powieści staje się coraz bardziej realny w polskiej rzeczywistości. 


środa, 21 października 2020

Krowa Matylda nie może zasnąć - Alexander Steffensmeier

I znów czytamy o perypetiach krowy Matyldy. Ale tym razem to nie ja wybieram literaturę na wieczorne czytanie, tylko syn - nowy fan krasuli. 


I podobnie jak ja gospodyni czyta wieczorem na dobranoc. Po zakończonej bajce każdy udaje się do swojego "łóżka" na wypoczynek. Jednak tego wieczoru Matylda nie może zasnąć. Przewraca się z boku na bok, próbuje się zmęczyć skacząc, nakłada ciepłe skarpety, ale... nadal nie jest śpiąca. Postanawia policzyć barany, tfuuu zwierzęta w gospodarstwie, bo to podobno sprawdzona metoda na szybkie zasypianie. Podczas nocnego obchodu, stwierdza, że po prostu brakuje jej towarzystwa w oborze i postanawia...

Pomysł może i miała dobry, ale troszkę nabroiła. Sprawdźcie sami. 


Duży format książki, zachwycające ilustracje z masą szczegółów (obserwuje kurki!), a do tego zabawne perypetie głównej bohaterki są idealną lekturą dla młodszych (i ciut starszych) Czytelników.

 

poniedziałek, 19 października 2020

Tippi i ja - Sarah Crossan

Taką mam pracę, że polecam ludziom książki. Fajna praca, bo można non stop gadać... o książkach ;) Ale zdarza się też tak, że ktoś podsuwa mi jakaś publikację. Czasami nie jestem zachwycona, w większości uważam, że polecono mi fajną książkę. Zdarzają się jednak takie przypadki jak ten. Idealnie dobrana "polecajka"... treściowo, czasowo, emocjonalnie. K. wyczuła, że potrzebuje czegoś... czegoś tak genialnego. Ale do rzeczy...

 

Grace i Tippi to siostry. Mają po szesnaście lat. Zyją i to można nazwać cudem, gdyż lekarze nie dawali im wielkich szans. Od Grace (bo to ona jest narratorką całej historii) dowiadujemy się, że Tippi to ta z lewej... Jakby opisywała gdzie stoją na fotografii. Trudno je rozróżnić, są bliźniaczkami. Ale Tipii zawsze jest z lewej, nic na to nie poradzą... Są zrośnięte ciałami. Według niektórych ludzi bycie bliźniaczkami syjamskimi musi być najgorszą rzeczą na świecie. Grace jest pewna, że potrafi wyobrazić sobie milion innych gorszych rzeczy...

Dziewczyny od września pójdą do szkoły. Do tej pory uczyły się w domu, jednak rodzinie zaczyna brakować pieniędzy. Ich lecenie jest kosztowne. Siostry obawiają się rozpoczęcia nauki, nawet w prywatnej szkole. Wszędzie gdzie się pojawiają wzbudzają zainteresowanie. I masę niedyskretnych pytań. Pomimo swej nieufności wobec innych ludzi, poznają Yasmeen i Jona, nawiązują nić przyjaźni.


Książka jest rewelacyjna. Nie przerażajcie się jej objętością - te ponad czterysta stron, zajmie Wam tylko kilka chwil. Publikacja jest wierszowana - wiersz biały pięknie wkomponował się w oszczędność słów Grace i bogactwo jej myśli i uczuć. Jasne, proste zdania, bez zbędnych ozdobników uwidoczniły to co najważniejsze. Plus też dla tłumaczki Małgorzaty Glasenapp za świetne tłumaczenie, które jest lekkie, dziewczęce i pełne emocji. O wiele bardziej podoba mi się także polski tytuł, wersja oryginalna zdradza za dużo. 

Sama historia wydaje się być zwyczajna - nastolatki i ich perypetie, przyjaźnie, pierwszy papieros i alkohol, dziewczęce zauroczenie w płci przeciwnej. Książka jakich wiele... Nic bardziej mylnego! I nie chodzi tu o fakt, że dziewczyny są bliźniaczkami syjamskimi. Tu najważniejszą rolę grają emocje! 

Dziewczyny są różne - Tippi jest bardziej waleczna i otwarta. Nie boi się mówić głośno tego co myśli. Jest sarkastyczna. Trafia w punkt. Ale w środku jest delikatna, boi się o siebie i siostrę. Martwi się o rodzinę. Grace jest cicha, spokojna i zamknięta w sobie. Zawsze czeka na reakcję siostry. Nawet gdy się z nią nie zgadza nie potrafi przeforsować tego czego chce i pragnie. Nie ukrywa swej delikatności i troski o rodzinę. Jednak my, jako Czytelnicy poznajemy jej myśli - są one konkretne, mocne, bywają uszczypliwe ale przede wszystkim sądy są do bólu prawdziwe. Wie jak ludzie na nie reagują, jest jej z tego powodu przykro... ale o pierwszym dniu w szkole dość buntowniczo stwierdza nie był idealny, ale/ nikt nie nazwał nas diabelskim pomiotem/ ani nie spytał, ile mamy dziur między nogami. /str. 82/ Przy swojej delikatności na zewnątrz, mimo wszystko wydaje się twardsza w środku niż siostra. Są tu emocje dziewcząt na zmieniające się relacje w rodzinie, troska o siostrę i walka o jej marzenia, różne (bo są dwie) podejście do ojca, którego sytuacja trochę przerasta. 

Choć całą powieść (wiersz? zbiór wierszy?) narratorką jest Grace, to za nią podążamy, jej oczami poznajemy świat to jest to świat pełen rozmaitych uczuć... Miłości, troski do członków rodziny. Pełna akceptacja, nawet w sytuacjach gdzie wypadałoby tupnąć nogą. Rozumieją, że to one, ich stan zdrowia wpływa na całą rodzinę. Są tego świadome i akceptują to. Pojawiają się pierwsze relacje przyjacielskie, ich trudna sztuka budowania... Zaufania komuś. I pokochania. 

To publikacja o akceptacji, tolerancji. Ale przede wszystkim o wielkim miłości i mocnej więzi pomiędzy siostrami. Siostrami, które żyją z widmem śmierci, a nadal bardziej martwią się o tą drugą... Choć są podwójną jednością. 

Lubię takie publikacje. Wydają się proste i łatwe, a potem rozbijają nas na tysiące atomów, wyciskają łzy (uśmiech też)... Zostawiają nas samych z naszymi emocjami, dylematami i myślami. Wielki plus dla Wydawnictwa Dwie Siostry za cudowną publikację wartą polecenia, w której nawet okładka jest integralną częścią opowieści.

niedziela, 18 października 2020

26-piętrowy domek na drzewie - Andy Griffiths, Terry Denton

Andy i Terry mieszkają w trzynastopiętrowym domku na drzewie. To ich azyl, ich królestwo. Świat bez dorosłych, w którym chłopcy świetnie sobie radzą, spełniając przy okazji swoje wyszukane marzenia. Ta publikacja to druga część ich przygód. Już nie mieszkają na 13 piętrach. Teraz mają już 26! A w nim pojawiła się arena do zapasów w błocie, wielka lodziarnia z lodami w siedemdziesięciu ośmioma smakami obsługiwana przez robota, Labirynt Śmierci i... O nie! nic już nie zdradę, żeby nie zepsuć Wam zabawy w odkrywaniu ich domu. 

Może dodam tylko, ze tak jak w pierwszej części, chłopcy mają napisać książkę. Termin ich goni (właściwie to pan Nochal ich pogania) a tu same kłopoty...


Domek na drzewie to spełnienie marzeń wielu dzieci. Moich też... Chociaż miałam "statek kosmiczny" w gałęziach wiśni. Ale takie miejsce to mały świat swobody, braku kontroli i nieskrępowanych przygód w świecie fantazji. A tu, dzięki Andy'emu Griffiths i Terry'emu Denton, mamy dostęp do zwariowanych przygód, świetnych wynalazków i masy zabawnych ilustracji. 


sobota, 17 października 2020

Śpiąca Królewna - Gabriela Mistral

Podobnie jak w przypadku Czerwonego Kapturka, i tu Gabriela Mistral sięga do korzeni. Czerpie z ludowej wersji przekazywanej ustnie historii. W królewskiej baśni dużo jest folkloru - pojawiają się takie określenia jak: stworzenia czy tobołki w odniesieniu do rzeczy wróżek. Na chrzcinach królewny dopiero pojawiają się złoto w formie zastawy i błysk diamentów. Sama opowieść przebiega nam w znanej formie - pojawiają się dary od wróżek, klątwa od złej czarownicy oraz tragiczne w skutkach ukłucie wrzecionem.

Utwór jest wierszowany. Jednak nie czuję w nich takiej lekkości jak w przypadku poprzedniej publikacji. Trochę mnie męczyły te porównania i metafory. 

Twórczynią ilustracji jest Carmen Cardemil. Wykorzystała w swej pracy różne techniki plastyczne - kolaż, akwarelę. Niestety w odbiorze czułam chaos... Jakby sama nie mogla zdecydować się na coś konkretnego i próbowała dostosować różne techniki do tekstu, opowiadanej historii.


Cieszy mnie, że wydawcy sięgają do starych (bo prawie stuletnich publikacji; oryginał wydano w 1928 roku) tekstów i prezentują je nowym Czytelnikom. Niestety tą publikację oceniam niżej niż Czerwonego Kapturka.

 

 



czwartek, 15 października 2020

Czerwony Kapturek - Gabriela Mistral

Gabriela Mistral powraca w swej twórczości do korzeni. Wraca do klasycznego tekstu. Bajka o Czerwonym Kapturku inspirowana była ludową historią. A noblistka w 1924 roku  mocno nawiązuje do wersji opublikowanej przez Charlesa Perraulta z 1697 roku (!). Utwór był przestrogą... Uczył ostrożności.

Tekst to wiersz czternastosylabowy. Poezja zawsze nastręcza dużo trudności w tłumaczeniu, bo trzeba zachowań rytm słów przy jednoczesnej jak najmniejszej ingerencji w tekst. Mam wrażenie (bo hiszpański ledwo co liznęłam), że tłumaczka - Krystyna Rodowska, spisała się na medal. Autorka używa w utworze archaicznych słów, stosuje porównania. Dając przykłady prosto z przyrody sięga do źródeł, ludowości i natury... Wilk jest też przedstawiony jako obleśny, śliniący się drapieżnik czyhający na swą ofiarę.

Paloma Valdivia zajęła się zilustrowaniem historii. Pięknie oddała cechy Kapturka poprzez kolor czerwony - życie, ekspresja, pasja... A wilk jest obślizgły, ma niecne zamiary - jego ciało wydłużono, jest synonimem zła i posiada wężowe ciało. Obraz współgra z tekstem. Jest oszczędny w formie, ale bogaty w przekazie. 

Moje wrażenie...? Hmm... Jestem zachwycona! Historia opowiedziana przez Gabrielę Mistral jest mocna, ostra, przerażająca. I taka ma być. Tak kiedyś uczono ostrożności. Nikt się nie patyczkował, nie owijał w bawełnę... Jasno komunikowano o zagrożeniach. Nawet dzieciom. 

 



niedziela, 11 października 2020

Rytuał - Greta Drawska

Dwoje młodych ludzi na romantycznym spacerze po malowniczej okolicy zapowiada... Nie, nie dajcie się nabrać to wstęp do kryminału, a nie romantycznej komedii. Para przez przypadek znajdują głowę. Ludzką głowę przybitą włócznią do starego dębu. Ciała, a właściwie reszty ciała brak. Na miejscu zbrodni pojawia się nowa pani prokurator Wanda Just oraz podkomisarz Dereń. Znają się z przeszłości, spotykają się ponownie w trudnych dla siebie momentach w życiu. Mają razem prowadzić sprawę rytualnego mordu. Morderca zaciera ślady, część tropów kieruje w stronę rodzimowierców, wykorzystując do tego wierzenia Słowian. W na pozór spokojnym miasteczku toczy się walka o wpływy i wiedzę, gdzie ukryto skarb.

Bohaterowie książki są do bólu prawdziwi. Są stworzeni od A do Z. Poznajemy ich w trudnych momentach w ich życiu (rozstanie z żoną oraz próba stworzenia nowego życia po rozwodzie, w nowym miejscu), ale mają też przeszłość. Jakieś życie przed... Zycie, które ich ukształtowało, pokrzywiło i sprawiło, że postacie z książki nabierają realnego wymiaru, prawdziwych cech. Widać tu odwołanie do skandynawskich bohaterów - zmęczonych życiem, wyplutych, ale walczących dalej. Dereń i Just nie posiadają wiedzy na każdy temat, mają gorsze dni, mylą się. Są tacy jak każdy z nas - niedoskonali. 

Miejsce akcji to małe miasteczko w malowniczej okolicy. Pomorze Drawskie ma ciekawą historię - regiony te często przechodziły z rąk polskich do niemieckich (pruskich), były trawione przez wojny i zarazy. Autorka (nazwiskiem nawiązuje też do opisywanych miejsc) pięknie wplotła historię do opowieści, wykorzystała wierzenia Słowian, ale także na bazie prawdziwego obrazu uknuła całą intrygę. Małe miasteczko daje też duże pole to ukazania relacji między ludźmi. Tu wszyscy się znają i wiedzą wszystko o sąsiadach, nawet jeśli o tym nie mówią głośno. Nikt nie jest anonimowy. Mam wrażenie, że nie zostało to do końca wykorzystane wykorzystane - bo oprócz głównych bohaterów, podejrzanych i kilku współpracowników pojawia się garstka osób z zewnątrz. Postaci, które raczej są tłem, niż osobami z krwi i kości. 

Sama akcja jest powolnie naturalna. Brzmi dziwnie? Dobrze... śledztwo wlecze się tak samo jak w życiu. Nikt w prawdziwym świecie nie znajduje mordercy w siedem dni. Nie przeprowadza śledztwa z idealną precyzją i bez pomyłek. Wszystko biegnie naturalnie. Do kolejnych tropów Wanda i Dereń pochodzą po przeanalizowaniu przesłuchań, zbadaniu śladów. Wszystko poprowadzone jest na wysokim poziomie. Widać inteligencję, ale i dużą pracę merytoryczną Autorki - pisząc książkę przygotowała się z wielu dziedzin (historii regionu, prawa, malarstwa i mitologii Słowian). Dbałość o szczegóły czy prawdę historyczną pokazuje, że Greta Drawska traktuje Czytelnika z szacunkiem, a nie jak idiotę który "łyknie" każdą, nawet naciąganą, intrygę.

Całość czytałam z dużą przyjemnością, wprawne pióro, lekkość w tworzeniu intrygi i akcji zachęcały do spędzania czasu z książką.

Publikacja jest debiutem. Taka informacja pojawiła się przy promocji książki. Choć uświadomiono mi później, że Autorka to widmo - brak o niej jakichkolwiek informacji w internecie. Ale czy to ważne? Nie. Nawet nie zaprzątam sobie głowy czy to na pewno debiut. Książka jest dobra. I nie jestem ciekawa kto ją napisał czy napisała. Jestem ciekawa dalszych losów bohaterów i ich kolejnej sprawy, bo Rytuał jest pierwszy zapowiadanym tomem z cyklu o Wandzie Just i Piotrze Dereniu. 


Publikację otrzymałam od Wydawnictwa Znak, które wybrało mnie z recenzentów publikujących na portalu Lubimy Czytać.

 

sobota, 10 października 2020

Krowa Matylda jest chora - Alexander Steffensmeier

Gospodyni jak co rano przychodzi do obory, by wydoić krowę. Matylda jest jednak apatyczna i słaba. Z chęcią położyłaby się w sianku i pospała. O nie! To przeziębienie! Gospodyni wkracza do akcji - podaje Matyldzie herbatkę z miodem i cytrynką. Mierzy też często temperaturę. Pojawiają się moje ukochane kurki, które zawsze są chętne do pomocy. 
Krowa choć po kilka dniach czuje się lepiej, postanawia jeszcze "poleniuchować", bo bycie chorym ma pewne zalety... Ale czy na pewno? Sprawdźcie. 

Moja ulubienica i... dylematy moralne. Ciekawa publikacja dla dużych i małych Czytelników.




środa, 7 października 2020

Drzewo - Rodrigo Mattioli

Mała Hania sadzi drzewko. I to początek... opowieści. Drzewo rośnie, pojawia się boczna gałązka i pierwsi lokatorowie. Pod drzewem pojawia się norka a w niej rodzina zajączków.

W książce dużo liczymy. Och, przepraszam najpierw liczy Hani - drzewo, gałęzie, ptaki, zajączki... Gdy mieszkańców robi się sporo, to liczenie spada już na nas. To świetna forma by zachęcić dzieci do rachunków (poprzez zabawę oczywiście). Autor w prosty sposób pokazuje, że trzeba dbać o środowisko i że mała zmiana pociąga za sobą kolejne i kolejne... aż powstaje coś wielkiego. 

Publikacja jest pięknie wydana - twarda oprawa, optymalny format. wyklejka - pierwsza klasa; mam do nich słabość. Gdy się pojawiają w takiej cudownej formie, mam wrażenie, że twórcy książki zadbali o wszystko i oddają w nasze ręce mały, dopracowany skarb. A te ilustracje - na pierwszy rzut oka proste, łatwe w odbiorze dla małego Czytelnika. Jednak przyjrzyjcie się bacznie, pełno tu szczegółów ukazujących piękno przyrody.

Autorem i ilustratorem publikacji jest mieszkający w Barcelonie pochodzący z brazylijsko-włoskiej rodziny debiutant. Książka mnie oczarowała. Czekam na następną. 







 


 

 

poniedziałek, 5 października 2020

Nie zdążę - Olga Gitkiewicz

Chętnie sięgnęłam po książkę, gdy poznałam jej temat - problemy komunikacyjne. Ja się w nie wpisuję... To coś o mnie. Myślałam, że Autorka skupi się na kilku konkretnych osobach, zrobi studium przypadku. Ciekawie, ale nie spodziewałam się, że rzuci mnie to na kolana. Myliłam się.

Autorka, aby napisać książkę poświęciła 21 miesięcy, przejechała pociągiem 34000 km, a samochodem tylko 3400. Busem objechała 2200 km, a na nogach przedreptała 3100 km. Przeprowadziła tysiące rozmów. Poznała wsie, miasta i miasteczka... Pytała, drążyła, szukała w dokumentach. Aż w końcu powstała ta książka...

W temat wchodzimy dość subtelnie - przykładem z Ameryki gdzie wielkie koncerny wykupują przedsiębiorstwa, doprowadzają je do nierentowności i zamykają, by sprzedać swój główny produkt - samochód. Gdy nie ma czym dojechać, warto mieć własny środek transportu. A posiadanie czegoś indywidualnego i dostosowanego do potrzeb, to już powiem poziom dobrobytu. Czasami nawet prestiżu, zależy od marki. 

Są też przedstawione kraje, które inwestują w publiczny transport (np. Bogota). Przecież więcej ludzi z niego korzysta. Większość decyduje - takie są prawa demokracji. To ona powinna rządzić, a nie podaż i popyt na rynku samochodowym. Pięknie ukazane, że liczy się człowiek jako jednostka, a nie firma, zyski i cała ta bezosobowa ekonomia. 

A później wskakujemy delikatnie na polską ziemię. Gdzie 14 milionów osób nie ma możliwości szybkiego przemieszczania się - na zakupy, do szkoły, do lekarza. Nie posiadają samochodu, brak autobusu (albo są dwa kursy dziennie w dziwnych godzinach), a o kolei to już wszyscy zapomnieli. Złomiarze nawet tory rozebrali. Pojawiają się prywatni przewoźnicy, ale oni liczą na zysk. Jeżdżą trasami często korzystanymi, łączącymi znaczące punkty na mapie naszego kraju. A o jakości takich połączeń wie każdy - dziwny rozkład, przepełnienie, drogie bilety, obsługa też kiepska. Człowiek korzysta, bo musi. Nie ma innej opcji wyboru. 

Znikają PKSy. Bo się nie opłaca. Przez 30 lat zamknięto około 30 tysięcy linii kolejowych. A miasta wokół nich dalej muszą funkcjonować. Ludzie dalej muszą dojeżdżać do pracy, szkoły. Przy braku publicznego transportu każdy zaczyna organizować się samodzielnie. Mamy więc w kraju 22 miliony samochodów. Aut, które w wielkich miastach i tak stoją... w korkach. 

Pokazane są też próby reanimacji transportu publicznego. Odbudowa dworców, odświeżanie linii, inwestowanie w tabor. I dziwne rozkłady jazdy nie dostosowane do pasażerów, ale do innych kursów. Powstawanie kilku spółek odpowiedzialnych za inne rzeczy, a nie współpracujących ze sobą. poczekalniami i pomieszczeniami komercyjnymi na dworach zarządza PKP. Za rozkłady, wyświetlacze, megafony i wygłaszane komunikaty odpowiada PKP PLK, kasy dzierżawią różni przewoźnicy, jeśli się zdecydują. /str. 198 z 242/

Świetny reportaż o wykluczeniu. I nie za względu na rasę, wyznawaną religię czy poglądy. Ludzie zostali wykluczenie za względu na miejsce zamieszkania i oszczędności... 14 milionów ludzi w Polsce jest wykluczonych komunikacyjnie! Przerażająca liczba. I nie dotyczy tylko mieszkańców wsi i miasteczek. W większych miastach też znikają linie autobusowe i kolejowe. Znikają, bo są nie rentowne. Słowo klucz - brak zysku. 

Porażający reportaż o naszej zwykłej rzeczywistości. 


/Foto - zrzut ekranu z Legimi.pl/


niedziela, 4 października 2020

Mama Mu na wycieczce i inne komiksy - Jujja Wieslander

Mama Mu jest krową. Ale nie taką zwykłą. Chadza na pikniki, jeździ na rowerze i potrafi... O nie! Nie zdradzę więcej jej umiejętności. Dodam tylko, że przyjaźni się z Panem Wroną. Lubi pokrakać i czasami ponarzekać, ale to dobry kompan. 
 
W tej publikacji (bo są te inne opowieści o przygodach Mamy Mu) znajdziemy cztery komiksowe historie. Sprawdźcie czy Mama Mu wybierze się na wycieczkę, a może będzie stać na jednej nodze?

Nie jestem fanką przygód tej krowy. Mam inną ulubienicę, ale ten komiks jest zabawny. Duże litery ułatwiają czytanie nawet początkującym Czytelnikom.

 

 

 

czwartek, 1 października 2020

Robimisie - Agata Królak

Kolejna książeczka z serii o misiach. Ta odkryje przed wami, czym zajmują się misiaki. Jest miś bibliotekarz, architekt, ale także pielęgniarka, krawcowa... Zawodów bezliku. Plusem jest niestereotypowe przedstawienie zawodów.

Kartonowa książeczka skierowana jest do najmłodszych Czytelników.  Zawiera 26 różnych zawodów - tych wykonywanych przez panów jak i panie. Rysunki są proste i jasne. W klarowny sposób ukazują zawody.