czwartek, 17 czerwca 2021

Nie przywitam się z państwem na ulicy - Maria Reimann

Książka Marii Reimann opisuje zmagania z fizycznymi ograniczeniami i zrozumieniem swego ciało i jego funkcjonowania. Punktem wyjścia są dla autorki jej rozmowy z kobietami urodzonymi z zespołem Turnera - chorobą wywołującą zmiany w budowie ciała, niskorosłość czy zaburzenia pracy tarczycy).

Publikacja jest pełna empatii, delikatnego poczucia humoru, by przez ich pryzmat ukazać zmagania kobiet (oraz autorki) z niepełnosprawnościami... albo ograniczeniami, które narzuca ich własne ciało. Ale to także idealne szkiełko ukazujące kondycję naszego społeczeństwa, jego tolerancję oraz zrozumienie dla innych osób. Bo czasami to nie niepełnosprawność jest problemem, ale ludzie i ich pełen niezrozumienia wzrok.

niedziela, 6 czerwca 2021

Sekret sprzedawcy rowerów - Jean-Jacques Sempe

Nigdy nie byłam wielką fanką Mikołajka. Znam, czytam, posiadam... ale nie jest to pierwsza książka z literatury dziecięcej po którą sięgam. Więcej frajdy sprawiło mi czytanie przygód Marcelka. A teraz kolejne odkrycie - ach, no dobrze... K. znów poleciła dobrą lekturę :)


Saint-Ceron to małe miasteczko, które słynie ze swoich fachowców. Są tak wybitni, że mieszkańcy ich wyroby nazywają ich nazwiskiem. Rewelacyjny optyk Fryderyk Bifaille dobiera swoim klientom już nie okulary a "bifaje". Do Augusta Frognarda ustawiają się kolejki po "froniarda", czyli najlepsze w okolicy wędliny.

Cichy i spokojny Rudolf Taburin mieszka w miasteczku Saint-Ceron, od niepamiętnych czasów prowadzi swój warsztat rowerowy. Na dętkach, szprychach i dzwonkach zna się jak nikt inny. Jest specjalistą w swoim fachu. Mieszkańcy miasteczka nie używają już nazwy "rower", teraz to "taburiny", na cześć swojego eksperta w dziedzinie jednośladów. Rudolf nie czuje się z tym jednak najlepiej. Ukrywa pewien sekret. Nie jest tym, za kogo uważają go mieszkańcy. Czy jego głęboko skrywana tajemnica wyjdzie na jaw?


Prosta kreska. Minimalna ilość kolorów. Historia, która mogła się zdarzyć każdemu i wielkie emocje. Czy to przepis na sukces? W wykonaniu Jean-Jacques Sempe tak. Spytacie dlaczego? Bo wystarczy prosty przepis, dużo empatii i ponadczasowość opowiedzianej historii. Każdy z nas, dużych i małych, znajdzie tu cząstkę siebie i swoich emocji. Do takich książek chce się wracać, chce się je polecać innym. Pokazuje nam w łatwy (bo skierowana jest do dzieci) sposób, że to kim jesteśmy może się różnić od oceny i przeświadczeń jaki na nasz temat mają inni ludzie. To ważne by uświadomić małym Czytelnikom (i dużym też), że ważne jest to, abyśmy my sami czuli się ze sobą dobrze, żebyśmy wiedzieli kim jesteśmy i nie udawali kogoś innego w życiu i w relacjach międzyludzkich.

 

piątek, 4 czerwca 2021

Tomek Łebski (tom 12). Mój szkolny projekt. Rodzina, kumple i futrzaki - Liz Pichon

Tomka Łebskiego i jego klasę czeka specjalne zadanie. Pan Pełniczewicz zlecił im wykonanie niezwykłego projektu - stworzenie drzewa genealogicznego własnej rodziny. Potrzebne będą zdjęcia, taśmy, nalepki, kartki, nożyczki, klej i... sporo opowieści różnych członków rodziny. Brzmi ciekawie? Oj tak.

Ale nasz bohater przyciąga kłopoty i kłopociki. Zaczyna się od trzeszcząco-pierdzących butów sportowych, potem okazuje się, że Tomek zapomniał przynieść zdjęć do projektu (a takie rzeczy trudno ukryć przed nauczycielem). Przy samym projekcie też nie było łatwo - walka o najlepszą taśmę, problemy z imieniem i jeszcze trzeba było przepytać rodzinę i napisać coś o kumplach.


To nasze pierwsze spotkanie z Tomkiem Łebskim. Wybrałam tom, w którym jest dużo rysunków i zwariowanych tekstów, by syn czytałam sam... To się przeliczyłam ;) Książkę przeczytała wybiórczo, zajął się komiksami, a ja czytałam mu Tomka przed snem. 

Wspólne czytanie była super. Historia jest lekka i zabawna, a Liz Pichon wstawiała pełno dopisków, rysunków i komentarzy Tomka do sytuacji, którą opowiadał. Całość zachwyciła moje dziecko. Chyba wciągnie się w nową serię książkową. 

Acha, i mój syn zgadza się z Tomkiem - lody miętowe to okropność!