Przy wiosennych porządkach odkryłam tą publikację w drugim rzędzie. Pamiętałam, że ją posiadam i gdzie leży. Ale fajnie było ją znów zobaczyć... Uświadomiłam sobie także, że nie ma jej na blogu. Już naprawiam ten błąd.
Widziałam kilka odcinków programu Przemka Kossakowskiego. Nie jestem jednak systematycznym oglądaczem seriali. Wolę filmy w całości. A najlepiej przyswajam słowo pisane. Jak ukazała się książka - w 2014 roku, to ją szybciutko pochłonęłam.
Autor opowiada nam, co odkrywał na planie programu - rzucano na niego klątwy i je zdejmowano, leczono (także choroby, których nie posiadał), jadł dziwne rzeczy, zakopano go żywcem... Dziennikarz doświadczał, odkrywał, poznawał. Wszystko na własnej skórze, bo takie było założenie. Szukał szamanów i znachorów w Europie (Polska, Ukraina i Bałkany) oraz w Rosji. A gdy znalazł, to oddawał ciało i umysł w ich ręce.
Książka jest zapisem tego, czego nie pokazało oko kamery. Emocje, rozmowy, poszukiwania znachorów dodają smaku opowieściom Kossakowskiego. Odkrywa przed nami tajemnice, kulturową odrębność, zapomniane wierzenia. Odrywa nas (tak, tak...) od codzienności, która jest bezpieczna i nie zaskakuje. Tu wchodzimy w świat magii, czarów, mistycyzm.
Nie wiem jaki był zamysł wydawcy - reportaż? Uzupełnienie programu czy jego promocja? Dla mnie to taki biograficzny zapis z podróży życia, gdzie autor odrzucił wszystkie swoje zahamowania,
Mówi językiem potocznym, nie jest z wielkiego światka. I dobrze. Bo dzięki temu czuć powiew świeżości i autentyczności. Jest ciekawie, refleksyjnie, ale z poczuciem humoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz