niedziela, 20 października 2019

Tam, gdzie żyją dzikie stwory - Maurice Sendak

Kiedy pierwszy raz obejrzałam tą książkę nie do końca byłam nią zachwycona. Treść bez morału. Rysunki przypominające ryciny, ale w wersji kolorowej. Opowieść fajna, ale czego miała nauczyć dziecko? Zajrzałam drugi raz... I już wiem. Wyobraźni...

Maurice Sendak w swej publikacji ukazuje w dość oszczędnej w słowa opowieści dzień z życia małego rozrabiaki. Max w przebraniu wilka "wyczynia jedną psotę za drugą", aż przekracza pewne granice i wywołuje zdenerwowanie mamy. A ta wysyła chłopca do jego pokoju. Bez kolacji! Maluch nie przejmuje się karą. W jego sypialnie zachodzą zmiany - wyrasta las, pojawia się ocean a na nim jego własna łódź, którą chłopiec płynie "z tygodnia w tydzień, aż na drugą stronę roku". Dociera do krainy dzikich stworów.
I tu dopiero zaczynają się przygody i "dzikie harce", ale o tym musicie przekonać się sami.

Kolorystyka ilustracji przypomina senne marzenia. Miny chłopca - bezcenne. Kto ma dziecko ten zrozumie - cała paleta humorków i myśli odzwierciedlona na twarzyczce. Rola wyobraźni pięknie zarysowana. Ukazana jest także moc - patrzenie bez mrugania oczami, by pokonać coś strasznego. Autor pokazuje jak można radzić sobie z problemami. Ale tak po prawdzie, to super opowieść o wyczynianiu dzikich harcy. O nieokiełznanej wolności i podążaniu za przygodą. 

Tak na marginesie... Książka to staroć. Brzydko to może brzmi, przecież to klasyka amerykańskiej literatury dziecięcej. Pierwsze wydanie nastąpiło w roku 1963. W Polsce dopiero w roku 2014 przez Wydawnictwo Dwie Siostry. Ale opowieść nic nie straciła na swej wartości.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz