Mała nadmorska miejscowość w latach osiemdziesiątych. Cisza, spokój, początek jesieni, turyści już wrócili do domu. Miasteczkiem wstrząsa tragedia - na plaży znaleziono zwłoki dziewczyny. Dziewiętnastoletnia Regina Wieczorek była miłą i uczynną dziewczyną. Nie miała wrogów.
Milicja szybko typuje podejrzanego. Sprawa wydaje się rozwiązana, gdy po pewnym czasie na komisariacie pojawia się "bezdomny" Jan Kowalski. Mężczyzna twierdzi, że to on dokonał zbrodni. Przyznaje się też do kilku morderstw z przeszłości, o których nic nie wiadomo. Czy mamy do czynienia z wariatem czy mordercą? Czy przez kilkadziesiąt lat można nie zauważyć zbrodni dokonywanych na kobietach? Co spotkało dziewczyny?
Akcja rozwija się powoli. Pojawiają się nowe niewiadome. Autorka pokazuje nam losy śledztwa prowadzonego przez sierżanta Krzysztofa Igielskiego. I jego życie prywatne. Ukazuje nam także życie samotnej i zdominowanej przez matkę Poli, która próbuje odkryć prawdę o znikających dziewczynach z jej miejscowości.
Dużo szczegółów, przy dość powolnej i niespektakularnej akcji milicji, spowodowało że straciłam czujność i dałam wodzić się za nos. Choć
przyznaję, że początek książki nie zachęcał mnie do czytania. Ale książki Anny Kańtoch chyba tak mają - nie ma wielkich fajerwerków, "amerykańskich" zwrotów akcji i wielkich bohaterów. Są za to zwykli ludzie ze swymi przywarami, brakami i smutkami. Małe miejscowości, w których każdy się zna a mimo to ludzie tak mało o sobie wiedzą. Przez te małe smaczki opowiedziane historie stają się bardziej realne. A to przeraża.
Polecam także powieść Łaska tej Autorki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz