Grażyna Plebanek znana jest szerszemu gronu czytelniczemu jako pisarka dobrych powieści. Ale tym razem przekazuje w nasze ręce książkę ciut inną. Publikację pełną słów. Nie takich zwykłych. Mamy tu miks kultur, pełno obco brzmiących słów, które pięknie opisują nasze stany emocjonalne. Nazywają to, co nam samym sprawia trudność w powiedzeniu. Nie są to jakieś górnolotne emocje... Och nie, są tu stany, które przezywamy na co dzień.
Książka dzięki humorowi, osobistym doświadczeniom autorki oraz jej bystrego obserwatorskiego oka jest świeżą, zabawna i przede wszystkim warta przeczytani.
Oto moje cudowne słowa:
- age-otori - japoński zwrot określający nasz stan ducha po nieudanej wizycie u fryzjera. Czasami mi się zdarza...
- boketto - forma wietrzenia głowy, można by rzec, że to japońska sztuka bezmyślnego gapienia się. Bez negatywnego podtekstu.
- cafune - "brazylijskie słowo oznacza, że ktoś przesuwa palcami po włosach kochane osoby" [str. 37]. Nigdy nie byłam fanka dotyku. Taka dość autystyczna jestem. A raczej byłam. Bo ostatnio coś się zmieniło...
- firgun - hebrajskie słowo określające radość ze szczęścia, które spotkało inną osobę. Trudna sztuka. Najłatwiej chyba przychodzi, gdy chodzi o osoby przez nas kochane, lubiane...
- tsundoku - choroba, na którą zapadłam dawno temu. Kupowanie, magazynowanie książek i niestety nie czytanie ich. Z braku czasu, bo tyle jest super pozycji na rynku wydawniczym, że człowiek nie wie za co zabrać się w pierwszej kolejności.
- ubuntu - z afrykańskiego języka bantu. Jestem, bo jesteśmy. Piękne.
W publikacji znajdują się również przepiękne słowa określające różne stany ducha związane z zakochaniem, miłością, przyciąganiem międzyludzkim. Zachęcam żebyście sami je poodkrywali. I przytakuje "też tak mam", "wiem o czym mówi". Nie uśmiechajcie się ze sceptycyzmem, Was też odnajdzie to właściwe słowo.
Aha, eseje są okraszone rysunkami Marty Frej. Jest też na czym oko zawiesić w chwilach zadumy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz