czwartek, 28 marca 2019

Dom cioci Lusi - Krzysztof Stręcioch

Nie ukrywam, że interesuje mnie tematyka II wojny światowej oraz losy ludzkie w tym okresie. Takie też często wybieram książki. A czasami wpadają mi same w ręce. I tak było w tym przypadku.

Zachwyciła mnie okładka. Tytuł wydał się intrygujący. Zerknęłam na tył okładki i wszystko stało się jasne  - Dom cioci Lusi to książka o Zagładzie Żydów. Publikacja skierowana jest do młodszych czytelników. Jest krótka, prosta, narratorem jest mała dziewczynka Wandzia - Zosia - Basia.
Scenariusz historii jest podobny jak m.in. w serii Wojny Dorosłych, Historie Dzieci, którą nota bene uwielbiam. Mamy szczęśliwą rodzinę, gdy pewnego dnia  coś się zmienia - zostają przeniesieni do getta. Dziewczynkę udaje się "przerzucić" na aryjską stronę, gdzie trafia do tytułowego domu. Bezpieczne otoczenie, nie zaciera tęsknoty za rodzicami. Wandzia przechodzi przeszkolenie i zyskuje nową tożsamość: Miałam teraz nowe imię i nazwisko. Nauczyłam się na pamięć nowej historii mojej rodziny. Przed kolacją odmawialiśmy modlitwę, której wcześniej nikt z nas nie znał. Dzieci przebywające w domu "bawią się w chowanego" z prześladowcami, znów muszą zmieniać dom i imię... 

Piękna historia o Ocalonym dziecku, na tyle łatwa w przekazie i bez brutalności, że może być prezentowana nawet przedszkolakom. To ważne, aby mówić dzieciom o konsekwencjach nietolerancji i uczyć ich empatii. 
Książka kończy się słowami Mam na imię Wanda, Zofia, Barbara. Jestem Polką. Jestem Żydówką. Nie chciałabym, żeby moja historia kiedykolwiek się powtórzyła. I to wystarczyło by za podsumowanie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz