Grudzień był zastojem czytelniczym.
Zwykłe życiowe problemy jednak zwyciężyły z czytaniem. Ale w
Sylwestra przyssałam się do najnowszej, jedenastej już, części
sagi o policjantach z Lipowa.
Początek książki mnie ciut
zniechęcił. Weronika Podgórska i jej szczęśliwe życie u boku
męża. Wielkie pragnienie dziecka. Z każdą stroną okazuje się, że
nie wszystko jest takie jak na pierwszy rzut oka. Całe szczęście.
Weronika dość mocno stara się spełniać swoje marzenia, nie zważając na emocje innych osób. A mąż, cóż... Daniel Podgórski dalej boryka się z alkoholizmem, pali jak smok i próbuje udowodnić niewinność Klementyny Kopp. Ma również dylematy natury moralno-emocjonalnej. Nie wie czy podjął właściwe decyzje uczuciowe. Ale... jest jeszcze Klementyna. Kopp oskarżona jest o kolejne morderstwo (w poprzedniej części była oskarżona o zamordowanie dziennikarki). Pojawia się także Mariusz Nowakowski - były mąż Weroniki, który trochę namąci. I właściwie cała akcja książki prowadzona jest z ich perspektywy.
A będzie się działo! Co mają ze sobą zgony w rodzinie Orłowskich? Co z tym wszystkim ma wspólnego emerytowana policjantka Klementyna Kopp? Czy tragiczna śmierć chłopca w latach siedemdziesiątych położy się cieniem na obecne zdarzenia? I co robi tu klaun?
Książkę czyta się szybko. Akcja wartka. Element obyczajowy rozbudowany. Dużo wątków, które wydają się niczym nie związane. Do czasu...
Zakończenie jest mocne i zaskakujące. Nie spodziewałam się go. Czuję też lekko zawiedziona... Ale tu musicie doczytać sami. Pamiętajcie - nie ufajcie nikomu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz