poniedziałek, 3 lutego 2020

Robin Graficiarz - Muriel Zurcher

Książkę poleciła mi znajoma. Wypożyczyłam i... czekała na swoją kolej, która wreszcie nadeszła.
Po przeczytaniu opisu z okładki, w pierwszej chwili miałam skojarzenie z moim ukochanym Leonem Zawodowcem - przestępca i mała dziewczynka. Miałam obawy czy nie zostanie powtórzony schemat z filmu. Na całe szczęście wszystko tu jest oryginalne. 

Sam codziennie odwiedza posterunek policji. Idzie tam z własnej woli. Po informacje. Dowiaduje się czy ktoś z osób bezdomnych umarł i gdzie będzie pochowany. Sam jest członkiem chóry, który śpiewa ostatnią pieśń dla zmarłego. Ale przy tej wizycie łamie swoje zasady i... wchodzi na piętro komendy. Tam sprawdza jak posuwają się pracę w wykryciu paryskiego przestępcy niszczącego budynki swoim graffiti. Zostaje przyłapany przez młodego policjanta. Z opresji ratuje go... mała dziewczynka. Jak się okazuje uciekinierka z domu dziecka nie ma ochoty robić tego, co jej każą i woli iść z Samem. Chłopak w pierwszym odruchu chce się pozbyć dziecka, ale z każdą chwilą coraz bardziej się przywiązuje.
Czy Sam odnajdzie swoją przyjaciółkę? Czy kloszardzi i ekscentryczna szachistka okażą mu pomocną dłoń? I jak ma na imię mała "smarkula" myląca amnezję z anemią? i rozmiękczająca serce prostymi pytaniami - Jesteś zmęczony? Nie masz nikogo, kto by cię poniósł?

Świetna opowieść dla młodzieży o przyjaźni, miłości a także człowieczeństwie. Coś dla fanów Paryża i młodzieńczej brawury. Idealna książka dla tych, którzy potrzebują dawki pozytywnych emocji. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz