Istnieją książki, którymi się zachwycam i do których powracam. Przygoda małego Edwarda jest jedną z nich.
Rodzice oraz dziadkowie tytułowego chłopca są archeologami. Fotografie z ich odkryciami zdobią ściany w domu. Wszyscy coś odkryli. Wszyscy oprócz Edwarda. Chłopiec ma zestaw narzędzi (który też jest na wyklejce - cudo) pomocnych w pracy archeologa. Ale sama narzędzia to jednak za mało. Aż pewnego dnia wykopuje w ogrodzie wielkie jajo i Edward wreszcie odkrył coś wielkiego…
Publikacja ma proste obrazki, które uzupełniają opowiadaną treść. Kolorystyka szaro-błękitna wpisuje się w nastrój chłopca - melancholia i smutek. Do obrazków, jak i samej książki można wracać kilkakrotnie. Za każdym razem odkryjemy coś nowego, jakiś szczegół, który nam wcześniej umknął.
I jak to bywa w książkach dla dzieci sama opowieść jest wstępem do dalszej dyskusji... o przyjaźni. Jak również o pasji, sensie poszukiwań swego miejsca na ziemi (i w rodzinie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz