sobota, 9 lutego 2019

Kredziarz - C. J. Tudor

Powalczyłam o książkę do przedpremierowego czytania. Udało się. I mam problem... Jak zachęcić Was do przeczytania, a właściwie do wytrzymania z czytaniem do czasu premiery ;)
Akcja "Kredziarza" biegnie dwutorowo – współcześnie i latem 1986 roku. Lata osiemdziesiąte widziane oczami dziecka to... koledzy, lato, rowery, budowanie szałasów i zabawy na powietrzu oraz ktoś nowy w mieście. Bez rodziców, dzwoniących telefonów, ale za to z własnymi tajemnicami i wolnością oraz nową zabawą – pisaniem kredą tajnych wiadomości do reszty przyjaciół. Cieszy mnie, że wydarzenia są tak podzielone. Pamiętam taki czas – piękne lata 80. i początek 90., gdy człowiek, choć ledwo odrósł od ziemi, czuł się jak pan i władca. Własne tajemnice, przyjaciele i odrobina wolności sprawiły, że ten okres wspomina się z rozrzewnieniem. W ten czas powracamy w powieści. Dajemy się wciągnąć w zabawy, chętnie podążamy za bohaterami do wesołego miasteczka. Ale nawet na takim idyllicznym obrazie pojawiają się rysy. Czy dorośli zawsze zachowują się porządnie? Czy bycie dzieckiem jest jednoznaczne z byciem miłym, niewinnym i dobrym? Jak świat dorosłych wpływa na nastolatków? Czy niewinne zabawy mogą doprowadzić do tragedii? Za każdym razem autorka pozostawia nas z pewną zagadką, tajemnicą, niewiadomą i... przeskakuje do chwili obecnej.

Całą historię współczesną opowiada Eddie. W życiu dorosłym każde z przyjaciół ponosi konsekwencje pewnych decyzji, o których stopniowo dowiadujemy się w trakcie lektury. Pewnego dnia Eddie dostaje list, a w nim rysunek ludzika i kredę. Powracają demony przeszłości.

"Kredziarz" jest debiutem literackim J.C. Tudor. To wyśmienity thriller z wartką akcją, szybkimi zwrotami akcji, pełen zagadek i niejasności, które wyjaśniają się dopiero na ostatnich stronach. Godna uwagi jest też okładka (Czarna Owca, 2018) – nawiązująca do fabuły, prosta i nie za straszna. 



Recenzja z 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz