Skusiłam się na tą ksiązkę, gdyż kobieta z okładki bardzo przypominała mi Amelię w reżyserii Jean-Pierre’a Jeuneta. Książka zapowiadała się się perełkę zachwalającą wartość czytelnictwa.
Główna bohaterka Juliette zawsze w tych samych godzinach jeździ metrem. Pokonuje trasę z domu do pracy w agencji nieruchomości. Podczas podróży obserwuje innych pasażerów. Obserwuje ich podczas dość intymnej czynności jaką jest czytanie. Mogłoby się to wydawać dość monotonnym zajęciem, ale poprzez dobór lektur Juliette próbuje poznać ich pasje oraz ich samych.
Pewnego dnia Juliett robi coś innego niż zwykle. Nie jest to spektakularne, ot wysiada dwie stacje wcześniej. Ale ta prosta decyzja odmienia jej życie.
Fajna książka, o tym, że książki mają znaczenie. Że zwykła lektura potrafi odmienić czyjeś życie. Publikacja Christine Feret-Fleury pozwala nam oderwać się od rzeczywistości. Daje nam odrobinę magii. Takiej zwykłej, którą przeoczamy w ciągu dnia i w biegu do pracy, domu...
Książka fajna, ale oceniłabym ją na 4. Brakło mi kilku fajerwerków...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz