Pierwszą w
Polsce książkę napisaną przez polskie feministki. Ciut starszawa, bo z
początku lat 90. Książka składa się z 9 tekstów feministycznych. Książka
ta jest owocem feministycznych sesji odbywających się raz w roku w
marcu na Uniwersytecie Jagiellońskim, organizowanych przez Sławkę
Walczewską.
Srodze zawiodą się na tej pozycji wielbiciele jaskrawo kolorowych okładek i poszukiwacze sensacji seksualno-obyczajowych. Autorkom książki nie chodzi o wywołanie skandalu głoszeniem szokujących haseł i nawoływaniem do wytępienia wszystkiego, co męskie. Tego, kto spodziewa się po lekturze potwierdzenia obiegowego stereotypu, jakoby feministki (po trzykroć tfu!) były rozhisteryzowanymi i krzykliwymi, żądnymi krwi wariatkami, spotka rozczarowanie. Autorki dzielą się z nami swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat sytuacji kobiet we współczesnej Polsce.
Felietony świetnie się czyta, choć powiewają już starzyzną. Miło jednak wrócić do "korzeni" feminizmu w Polsce i zobaczyć co się zmieniło przez te kilkanaście lat.
Niestety niewiele.
Srodze zawiodą się na tej pozycji wielbiciele jaskrawo kolorowych okładek i poszukiwacze sensacji seksualno-obyczajowych. Autorkom książki nie chodzi o wywołanie skandalu głoszeniem szokujących haseł i nawoływaniem do wytępienia wszystkiego, co męskie. Tego, kto spodziewa się po lekturze potwierdzenia obiegowego stereotypu, jakoby feministki (po trzykroć tfu!) były rozhisteryzowanymi i krzykliwymi, żądnymi krwi wariatkami, spotka rozczarowanie. Autorki dzielą się z nami swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat sytuacji kobiet we współczesnej Polsce.
Felietony świetnie się czyta, choć powiewają już starzyzną. Miło jednak wrócić do "korzeni" feminizmu w Polsce i zobaczyć co się zmieniło przez te kilkanaście lat.
Niestety niewiele.
Recenzja z 2011 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz