Jakiś
czas temu słyszałam pochlebne komentarze na temat tej książki.
wypożyczyłam więc ją z mojej macierzystej biblioteki i (niestety) powoli
ja czytałam, tuż przed pójściem spać.
Starsza pani wnika
Anny Fryczkowskiej to... niby znów kryminał, ale całkiem różny od moich
ukochanych skandynawskich klimatów. W polskim klimacie mamy
zamordowanego anglistę, zaginioną księgową oraz dręczone koty. Nowo
powstała agencja detektywistyczna prowadzona przez ciapowatego
absolwenta AWF-u próbuje rozwiązać te sprawy. I w między czasie wyjść spod skrzydeł nadopiekuńczej babci. I to właśnie ta babcia - miła starsza pani, jakich wiele mijamy każdego dnia - postanawia pomóc wnukowi. Udane śledztwo, to lepsza samoocena.
Ta książka to nie tylko kilku wątkowy kryminał, to świetnie zilustrowany obraz relacji rodzinnych, złamanie kilku stereotypów oraz mały romans w tle. Dobrze się czyta - wartka akcja, częste zwroty akcji; potrafi rozbawić do łez i może zmienić nasze stereotypowe podejście od starości i emerytury.
Recenzja z 2012 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz