Książka
składa się z krótkich scenek z życia autora oraz jego dwóch synów.
Dwóch chłopców upośledzonych fizycznie i psychicznie.
Spodziewałam się książki trochę smutnej, głębokiej, życiowej, takiej z przesłaniem że nie ważne jakie dziecko, ważne że się je kocha. Trochę się przeliczyłam. Dostałam coś ciut innego. Ale jestem tą książką zachwycona. Autor w sposób ironiczny i żartobliwy przedstawia swoje zwykłe dni z synami, trudy ale i sytuacje zabawne. Czasami wręcz opisuje sytuacje dla nas dość abstrakcyjne. A wszystko to podane jest w taki sposób, że nie sposób powstrzymać się od śmiechu. I od uronienia łzy, ale tylko czasami.
Piękna książka, bez moralizatorstwa, za to pełna miłości. Takiej mądrej miłości i życiowej mądrości człowieka doświadczonego.
Spodziewałam się książki trochę smutnej, głębokiej, życiowej, takiej z przesłaniem że nie ważne jakie dziecko, ważne że się je kocha. Trochę się przeliczyłam. Dostałam coś ciut innego. Ale jestem tą książką zachwycona. Autor w sposób ironiczny i żartobliwy przedstawia swoje zwykłe dni z synami, trudy ale i sytuacje zabawne. Czasami wręcz opisuje sytuacje dla nas dość abstrakcyjne. A wszystko to podane jest w taki sposób, że nie sposób powstrzymać się od śmiechu. I od uronienia łzy, ale tylko czasami.
Piękna książka, bez moralizatorstwa, za to pełna miłości. Takiej mądrej miłości i życiowej mądrości człowieka doświadczonego.
"[...]
Mathieu tylko leżał. Nigdy nie był głodny, należało się wykazać
anielską cierpliwością, żeby go nakarmić. I nieraz anioł wychodził z
tego obrzygany."
(s. 16)
Recenzja z 2012 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz